Jak obiecałem trzy tygodnie temu, prezentuję co wyszło z mojego kiszenia kapusty.
Ze "święta kapusty" do akademika przyniosłem wtedy ok. 2 kilogramy kapusty poszatkowanej z marchewką i posolonej. Co z nią zrobić? Pomysł był tylko jeden - zakisić. Po szybkich konsultacjach w sieci i u mamy, wiedziałem mniej więcej jak to zrobić.
Ze "święta kapusty" do akademika przyniosłem wtedy ok. 2 kilogramy kapusty poszatkowanej z marchewką i posolonej. Co z nią zrobić? Pomysł był tylko jeden - zakisić. Po szybkich konsultacjach w sieci i u mamy, wiedziałem mniej więcej jak to zrobić.
Normalnie (znaczy moja babcia) używa drewnianej beczki (lub dużego ceramicznego pojemnika- nie pamiętam już), ubitą kapustę przykrywa talerzem i przykłada na to ciężki kamień. Kluczową sprawą jest, żeby kapusta nie miała dostępu do powietrza i po to kamień dociskający od góry. Tylko skąd wziąć ten sprzęt tu - w akademiku na Syberii?!
Jako przyszły (mam nadzieję) inżynier, dałem sobie rady bez problemów. Otóż zamiast beczki wziąłem 5-litrowy plastikowy baniak od wody mineralnej z obciętą górą. Tależ do przykrycia zastąpiłem pokrywką plastikowego pojemnika do przechowywania żywności. Kamień z kolei wymieniłem na butelkę z wodą :) Cała konstrukcja wyglądała tak:
Sprzęt nie jest jedyną różnicą. Babcia daje mniej marchewki, ale doprawia jeszcze kminkiem. Beczka "leżakuje" w chłodnej piwnicy. Ja miałem tylko wybór między lodówką, w której jest ok. 3 stopnie, a pokojem (ok. 22 stopnie). W związku z tym kapusta stała całe 3 tygodnie w temperaturze pokojowej.
Wczoraj wreszcie nadszedł czas na spróbowanie. Na obiad ugotowałem sobie pierogi, i do tego nałożyłem kapusty:
Powiem tak. Nie jest to ten smak, który pamiętam z domu, ale jak na mój pierwszy raz i warunki, w których kisiłem kapustę, to jestem mega zadowolony i dumny z siebie.
Z wpisem czekałem do dzisiaj, żeby przekonać się, czy pojawią się rewolucje żołądkowe. Nie pojawiły się więc uznaję misję za zakończoną powodzeniem. W lodówce zarchiwizowałem niecałe 2kg kapusty kiszonej, którą mogę spokojnie spożywać.
Gratulacje, smacznego! ;)
OdpowiedzUsuńZapomniałem napisać, jaka pogoda była we wtorek: dzień ok. 2 stopnie i deszczowo, nocą ciut-ciut poniżej zera. No i prawie wszędzie błoto :(
OdpowiedzUsuń